Wół to zwierzak – duży, poważny i solidny. A ten rok określany jest jako rok rozsądnych działań. Poprzedni rok – Szczura pozwolił gromadzić mądrość i doświadczenia (a przynajmniej stworzył do tego warunki), wskazał nową drogę, zniszczył myślenie emocjami. Wół swoją energią odświeży to, co stabilne i solidne. Takie opisy roku można znaleźć w Internecie.
I rzeczywiście odzwierciedla to obecną sytuacje. Największe potęgi gospodarcze przypominają sobie o zaletach inwestycji w diament i konieczności dywersyfikacji.
W zakładach specjalizujących się w obróbce diamentów dramatycznie zmniejszyły się zapasy, szlifiernie pracują na pełnych obrotach, a najbardziej poszukiwanym specjalistom oferują sowite podwyżki wynagrodzeń. De Beers, jeden z dwóch głównych graczy na tym rynku, spodziewa się największej sprzedaży diamentów od trzech lat mimo podwyżki cen. Jego rosyjski konkurent Alrosa twierdzi, że ożywienie utrzyma się przez kilka lat.
Ten boom napędza nie tylko walentynkowa sprzedaż biżuterii, ale również zmiana priorytetów w budowie portfela inwestycyjnego. Do niedawna diamenty musiały konkurować z inwestycjami bardziej ryzykownymi, ale mocno powiązanymi z nowoczesną gospodarką, dającymi niekiedy większy zwrot, ale także ryzyko straty wszystkiego w wyniku chociażby załamania gospodarki, braku prądu, nieprzewidzianych zdarzeń.
Jeszcze do niedawna ludzie nie obawiali się niespodziewanych okoliczności i żyli trochę „z dnia na dzień”. ,,Teraz się to zmieniło i inwestycje ponadczasowe znów zyskały uznanie” – wskazuje Jewgienij Aguriejew, szef sprzedaży w Alrosa.
Ale ceny diamentów rosną nie tylko z powodu doświadczeń z ostatniego roku, ale także dlatego, iż złoża się kończą, a nowe już od miliardów lat się nie tworzą i to daje nam pewność dalszych wzrostów. Zwłaszcza cen tych najrzadszych – kolorowych.